sobota, 22 lutego 2014

nadchodzi taki moment, jest taka chwila.

Dzisiaj nie potrafię przestać płakać i w sumie chyba nawet nie mam do siebie żalu. Wkurza mnie prze okrutnie że po całym tygodniu ciężkiego zapierdolu mamy dla siebie tylko dwie godziny, bo to niesprawiedliwe. A jak chuj życiowe ! Rozpierdala mnie wewnętrznie myśl że 'lepiej już było' i wszystko co się zmienia i ma się zmienić idzie w chujowym kierunku. Tak jakbym w swoim życiu przeszła już punkt kulminacyjny i czekała na koniec.
Wracając wieczornym spacerem po mieście, które o tej porze roku zasypia strasznie szybko, zastanawiałam się jak można się oszukać i jakoś się pogodzić że nic nie będzie takie jak dawniej. Nabawiłam się tylko pulsującego bólu głowy, chyba mnie przewiało i ogólnie boli mnie nos od przecierania go chusteczką.
Jestem mazgajem, zawsze byłam, nigdy nie kryłam się z tym specjalnie jakoś, bo ja wolę szczerą prawdę niż maski i udawanie kogoś kim się nie jest. Boję się cholernie tego że zostanę sama, że wyjedziesz, że o mnie zapomnisz. Ja nie mam tysiąca przyjaciół, mam tylko kilka najbliższych mi osób z którymi udało mi się zbudować relację, bo ze mną nie łatwo. I niech chuj by to spalił dzisiaj się po prostu boję.

Dzisiejszy wieczór chyba spędzę z tanim winem, tłustym żarciem, zamknięta w twierdzy zwanej moim pokojem słuchając smutnej muzyki i zalewając litrami łez. Przez rzeczy na które nie mam wpływu. Brawo Zuza.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz